wtorek, 23 lutego 2010

Nirvana - Live at Reading



Są trzy zespoły, na których koncert już nigdy nie pójdę i czego nie mogę odżałować: The Beatles, Rage Against The Machine (tu, przynajmniej teoretycznie jest to jeszcze możliwe, ale nie żywię szczególnych nadziei) i Nirvana. Dlatego też, gdy przeczytałem, że na CD i DVD wydany został jeden z najlepszych koncertów tych ostatnich, nie mogłem przestać o nim myśleć. Tym bardziej, że nie byle jaki to koncert: występ Nirvany na festiwalu w Reading w 1992 roku to wydarzenie, które w plebiscycie brytyjskiego magazynu Kerrang! „100 koncertów które wstrząsnęły światem” zdobył pierwsze miejsce. Ten legendarny koncert, utrwalony do tej pory jedynie na amatorskich bootlegach, doczekał się wreszcie oficjalnego wydania w oczyszczonej i zremasterowanej wersji. Uznałem więc, że skoro nigdy nie pójdę już na koncert Nirvany, to przynajmniej warto mieć na półce tę płytę.

Krótkie wyjaśnienie: nigdy nie traktowałem muzyki Nirvany jako dołującej. Przeciwnie, dla mnie przepełniona jest ona przede wszystkim niesamowitą, wręcz punkową energią. A energia ta najsilniej dawała się we znaki właśnie na koncertach, podczas których chłopaki nie oszczędzali ani siebie ani swojego sprzętu. Wystarczy spojrzeć na okładkę, na której Kurt zawisa w wyskoku z gitarą.

Rok 1992 to moment, w którym Nirvana jest na szczycie sławy. Wydali niedawno swój drugi album „Nevermind”, zawierający największy przebój zespołu – utwór Smells Like Teen Spirit, który miesiącami nie znikał z MTV oraz radiowej anteny (dziś trudno sobie wyobrazić, by podobny utwór mógł święcić takie triumfy!). Są najbardziej popularnym zespołem z nurtu rockowego, co wówczas czyniło ich jednym z najbardziej popularnych zespołów w ogóle. Jednak mimo statusu megagwiazdy zespół cały czas gra szczerze, zadziornie i prosto (w najlepszym tego słowa znaczeniu). Słuchając grających chłopaków z Seattle mam wrażenie, że sami świetnie się tym bawią.
Otwierający cały występ utwór Breed to prawdziwa energetyczna eksplozja. Odrobinę wytchnienia dają dopiero Come As You Are i About a Girl (siódma i dziewiąta pozycja na liście piosenek), co jednak nie potrwa długo, bo wykonywany po raz pierwszy utwór Tourette's ponownie rozpęta piekło. Potem jednak utwory bardziej energetyczne jak Smells Like Teen Spirit, Been a Son, czy doskonale wykonane Stay Away będą się przeplatały z odrobinę spokojniejszymi Polly, On a Plain czy Dumb. Jednak i w nich, dzięki sfuzzowanej gitarze Kurta i nieoszczędzającemu perkusji Grohlowi, czuje się koncertowego kopa.

Choć osobiście uważam występ w Reading za świetną rzecz, nie mam złudzeń, że płyta ta spodoba się komuś, kto nie czuł wcześniej szczególnej sympatii do Nirvany. Z pewnością ryzykowne jest też zaczynanie od tej płyty przygody z tym zespołem. Sądzę nawet, że tej płyty w ogóle trudno jest słuchać za długo i za często. Tym nie mniej słuchanie jej raz na jakiś czas i bardzo głośno, jest naprawdę oczyszczające. I przynajmniej mi, zamiast wysysać resztki energii do życia, dodaje prawdziwego kopa!

6 komentarzy:

  1. YEAH!
    MIAZGA!swietny pomysl z tym blogiem i zajebisty zespol na poczatek.plyty nie sluchalem jeszcze ale chyba sie skusze.pzdr

    OdpowiedzUsuń
  2. W dzisiejszych czasach nic nie jest pewne. Może już wkrótce zawita w Warszawie Nirvana Live Australian Show z Krokodylem Dundee na wokalu. Na mieście chodzą słuchy, że nie ma żadnej różnicy;)

    Swoją drogą czy na blogach nie można jeszcze stosować polskich znaków w adresach?

    zdrówka życzę

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie!!! Winszuję mocnego uderzenia na początek. Nie ukrwyam, że musiałbym włożyć sporo wysiłku by się do Nirvany przekonać, bo odkąd pamiętam zespół kojarzy mi się z mrocznymi dziewczynami w ciężkiej depresji, ale chyba się zdecyduje i posłucham sobie wieczorem. dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  4. tylko słuchaj głośno, a jak wpadniesz w depresje, to dzwon. postaram się wkrótce wrzucić coś z drugiego bieguna moich zainteresowań, żeby w miarę zarysować horyzonty.
    serwus!

    OdpowiedzUsuń
  5. Kaczor!!!
    no wreszcie!!!
    wielką radość sprawiasz mi tym blogiem, bo już nie raz chciałam dzwonić/pisać z pytaniem "Kaczy..co polecasz? co fajnego ostatnio słyszałeś?"
    a tu proszę!
    masz babo placek!
    Ty masz bloga, a ja placek! i bardzo mi ta sytuacja pasuje. dbaj o niego i nie zaniedbuj! ze tym samym dreszykiem emocji, który towarzyszy kupowaniu, ubierz w słowa melomanię!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. "dbaj o niego i nie zaniedbuj" ładnie powiedziane co? w sercu je sobie wyryj!

    OdpowiedzUsuń